Jeśli mogę powiedzieć coś o życiu, to na pewno
będzie to fakt, że jest ono zaskakujące. Czasami skaczemy ze skrajności w
skrajność, ale znacznie częściej jesteśmy jak dryfujący statek. Kołyszemy się z
objęć fali jednego uczucia w drugie. Drżymy ze strachy przed burzą,
jednocześnie licząc, że wydarzy się coś spektakularnego. Coś, co wywróci nasze
życie do góry nogami, pozbawi je monotonii, nada mu nowy kierunek. Szukamy
skarbu, ale nie chcemy podążać za igłą kompasu. Jesteśmy na to zbyt dobrzy,
zbyt odważni, zbyt inteligentni.
A potem rozbijamy się o rzeczywistość.
Zanim to się jednak stanie, dajemy się porwać.
Sztorm pochłania nas w całości. Targa na wszystkie strony, uderza i nie daje
czasu na namysł. Jesteśmy przerażeni, zdumieni, ale też zafascynowani. Tyle
emocji, tyle wrażeń... To wszystko odbiera zdolność logicznego myślenia.
Powraca ona dopiero, gdy burza przeminie. Wtedy zauważamy, że to wcale nie było
takie piękne. Zostawiło nas z niczym. Jesteśmy wrakiem samych siebie. Nie
wiemy, co zrobić w nagłej ciszy. Czujemy się puści, a żal rozrywa nas od
środka. Idziemy na dno.
Dobrze pamiętam mój ostatni sztorm.
Leżałam na kolanach babci, a ta delikatnie
gładziła moje włosy. Po policzkach płynęły mi łzy – na to mogłam sobie pozwolić
jedynie w jej towarzystwie. Cała się trzęsłam od rozpaczliwego szlochu.
– Serce złamane pierwszy raz zawsze okropnie
boli – powiedziała staruszka.
Wzięłam drżący oddech, zanim dałam radę coś
powiedzieć.
– Już nigdy do tego nie dopuszczę – pisnęłam. –
Nie będę więcej tak cierpieć.
Babcia cicho się zaśmiała. Gdyby zrobił to
ktoś inny, zapewne oskarżyłabym go o znieważanie uczuć nastolatki, która
właśnie przeżyła najgorszą tragedię – rozstała się ze swoim pierwszym,
prawdziwym chłopakiem. Jej miłością na zawsze.
– Nie pasujesz do roli starej panny, aniołku.
Pociągnęłam żałośnie nosem.
– Przecież lubię koty.
– Oczywiście – przytaknęła z uśmiechem
Anastasia. – Po prostu... ignorowanie cichego głosiku szepcącego "schroń
się*" zapewnia nam najpiękniejsze chwile w życiu.
– Właśnie widzę – burknęłam, zamykając oczy i
powoli wyrównując oddech.
Nie chciałam jeszcze wracać do prawdziwego
świata. Ukojenie znajdujące się w objęciach babci pozwalało mi na powolne
pogodzenie się z losem. I swoim roztrzaskanym sercem.
To polecenie nadal tłucze nam się gdzieś w
podświadomości.
Schroń się.
Powinniśmy go posłuchać?
Odciąć się od zagrożeń?
Czy nie oznacza to rezygnacji z życia?
I czy w ogóle możliwym jest, aby się schronić?
Bo, jak mówiłam, życie jest naprawdę
zaskakujące.
* w tłumaczeniu na
angielski schroń się = take shelter
~.♦.~.♦.~
Tak więc, po długim (uwierzcie, bardzo długim)
okresie przygotowywań, prolog już za nami. Zachęcam do
przeczytania pierwszego rozdziału, który opublikuję za chwilę, i
obiecuję, że nie będzie już tak filozoficzno-melancholijnie!
+ komentarze na samym początku publikacji są dla mnie
wyjątkowo ważne – później możecie mnie olać, ale jak na razie
bardzo ładnie proszę o odrobinę motywacji ♥
Hej :) Tak więc według zaproszenia, oto jestem! Prolog ogromnie mi się spodobał, wybacz, że nie potrafię pisać komentarzy, ale nie jest to moja mocna strona i tyle. Wracając, bardzo ciekawi mnie co będzie dalej i już zabieram się za pierwszy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.x
special-fanfiction.blogspot.com
Bardzo ładnie, wręcz poetycko napisany prolog. Zdecydowanie zachęca do dalszego czytania. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Koneko
angel-calum-fanfiction.blogspot.com